Wycieczka szkolna - i to nie jest film Pupi Avati

Spisie treści



To będzie moja nowa fryzura, która przywoła to wspomnienie, ale tak naprawdę Luis Miguel i ja jesteśmy związani od zarania dziejów. Od 1985 roku, kiedy nauczyciel w podstawówce zabrał moją klasę na wycieczkę do Gardaland.

Nasza nauczycielka, chociaż nie była bardzo młoda, była kobietą ducha, uważną, nieustraszoną i podjęła wielkie wyzwanie, jakim było wsiąść do autobusu, podróżując przez dwie godziny i zabierając swoich uczniów do największego parku rozrywki we Włoszech. Sam, bez niczyjej pomocy. Była kobietą z jajami i nie zawiedlibyśmy jej.

Nawet moja mama była zajęta: w fazie „poza miastem” zawsze dawała z siebie wszystko, aw dniu wyjazdu pojawiłem się w autobusie z olśniewającym uśmiechem i torbą, która ważyła więcej niż ja. Napełnił go dziesięcioma wypchanymi kanapkami, sześcioma kawałkami pizzy, dwoma kawałkami erbazzone i dwunastoma ceglastymi pomarańczami Billy: nie chciał, żebym cierpiał z głodu lub pragnienia. Mała dziewczynka wydrukowana na torbie, przebiegająca radośnie nad napisem „HAPPY DADA”, miała wybuchnąć. Próbowałem to rozjaśnić, oferując wszystkim pasażerom autobusu, w tym kierowcy, suchy prowiant. Kiedy dotarliśmy do Gardaland, została tylko Erbazzone, której nikt nie chciał. W końcu poczułem się lekki jak motyl.

Nauczycielka zrobiła wszystkim bilety, weszliśmy do środka. Byli tacy, którzy chcieli iść do tego jednego, inni do drugiego, a ci, jak ja, przed stojakiem z fluorescencyjnymi bransoletkami, widzieli już wszystko, co chcieli zobaczyć.

Odkąd Luis Miguel był gościem w Sanremo, ja i moi przyjaciele szaleliśmy za nim. Na tym straganie sprzedawano najfajniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widzieliśmy w życiu: neonowe mankiety z jego uśmiechniętą twarzą. Wszyscy go kupiliśmy i od razu założyliśmy, śpiewając „My, dzisiejsze dzieci my”. Pobiegłem do zamku Draculi.

Zadrżałem na jego widok. Byłem tam kiedyś z ojcem i to wystarczyło nam obojgu: zgubił portfel, umarłem ze strachu.

I tam, kiedy ciągle się zastanawiałem, jaki był ten straszny zamek z włączonymi światłami, odwróciłem się, żeby zasięgnąć opinii, ale nikogo nie znalazłem. Moich towarzyszy już nie było. Bransoletek i nauczyciela nie było: spanikowałem.

Musiałem się uspokoić, widziałem to w wielu filmach i teraz też by się to wydarzyło. Nauczyciel znów mnie znalazł. Szła do biura Zaginionych Uczniów, żeby zgłosić moje zaginięcie, a młoda dama z uprzejmym tonem wypowiadała moje imię przez megafon. Ale nie.

Zacząłem płakać. Gdyby nikt mnie nie znalazł, zostałbym tutaj sam, z dwoma kawałkami erbazzone. Nie mogłem na to pozwolić. Poszedłem do biura rzeczy znalezionych i powiedziałem, że straciłem nauczyciela. Młoda dama o łagodnym głosie zawołała swoje imię przez megafon - dziesięć razy - ale się nie pojawiła.

Nawet dzisiaj trudno mi uwierzyć, że to mogło się wydarzyć. Jednak moje dziewięć lat, w połączeniu z myślą, że nie będę mógł wrócić do domu do mamy i taty, miało dobry sens, sugerując, że bransoletka Luisa Miguela, którą ocierałem łzy, była oznaką uznania. Z tą wskazówką operatorzy towarzyszyli mi po parku w poszukiwaniu mojej klasy.

Kiedy ją znaleźliśmy, scena była niezapomniana: nauczyciel siedział na ławce i czytał książkę, podczas gdy moi koledzy bawili się w chowanego na Dalekim Zachodzie. Nikt nie zauważył, że mnie nie było. Było ponuro.

Ale może wiedziałem, że pewnego dnia opowiem historię mankietu Luisa Miguela i nie chciałem, żeby była to tylko historia nauczyciela, który zapomniał o mnie w Gardaland, ale także ta o dwóch częściach erbazzone, których nie jeden chciał - i wrócił ze mną do domu, cały i zdrowy.

Ilustracja: Valeria Terranova

Interesujące artykuły...